Zastanawiałam się czy jest sens robić takie podsumowanie, bo rok 2018 podróżniczo był nijaki. Po tłustych europejskich latach nastał chudy okres amerykański. Powiedzieć, że łatwość podróżowania jest większa, gdy mieszka się w Europie, to skłamać. To są nieporównywalne sprawy. I to jest jedna z tych rzeczy, za którą ogromnie tęsknię i której zazdroszczę Wam wszystkim mieszkającym na Starym Kontynencie!
Odwiedzone kraje
W 2017 roku byłam w 20 krajach, w roku 2018 było ich 6, z czego jedynym nowym krajem są Stany Zjednoczone. Pozostałe to: Szwajcaria, Polska, Francja, Niemcy oraz Malta i jest to oczywiście zasługa tego, że przez pierwszą połowę roku mieszkaliśmy jeszcze w Szwajcarii. W listopadzie miałam zobaczyć Jamajkę, ale kto nie jest u mnie pierwszy raz ten wie, że końcówkę zeszłego roku zdominowała moja paszportowa epopeja.
Odwiedzone stany
W USA mieszkamy od 21 lipca. Do końca 2018 odwiedziliśmy 7 stanów: Georgia (tutaj mieszkamy), Floryda, Alabama, Luizjana, Tennessee, Arizona, Dystrykt Kolumbii (Waszyngton DC).
Przejechane kilometry
Rok 2018 był przełomem dla mnie jako kierowcy. Zawsze bardzo dużo jeździliśmy, ale chociaż prawo jazdy mam od 2000 roku, nigdy nie prowadziłam samochodu poza granicami kraju, w który mieszkaliśmy. Czyli przez ponad 17 lat byłam kierowcą lokalnym. Nie mylić z niedzielnym, bo jako szofer swoich dzieci, moja aktywność opierała się głównie o tydzień pracujący.
Mój Mąż pod koniec roku 2017 został zatrzymany na szwajcarskiej autostradzie za przekroczenie prędkości i zbyt mały odstęp od poprzedzającego go samochodu. Poza dotkliwą karą pieniężną, na 3 miesiące stracił prawo jazdy. W ten sposób to ja stałam się głównym i jedynym kierowcą w rodzinie. A ponieważ rok był nietypowy i wymagał nietypowych rozwiązań, w efekcie – pierwszy raz samodzielnie pojechałam do Polski. Przez ponad 14 lat życia w Szwajcarii, nie zrobiłam tego nigdy, nigdy nawet nie prowadziłam poza Szwajcarią, a w roku 2018 trasę Szwajcaria-Polska i z powrotem pokonałam dwukrotnie.
3 miesiące intensywnego szoferowania z pewnością mnie odmieniły. Kiedyś fakt, że mam poprowadzić obcy samochód mocno mnie stresował. Po przyjeździe do Stanów, wynajętym samochodem wybrałam się do Atlanty i w ten sposób pierwszy raz stawiłam czoła autostradzie, która miejscami ma 8 pasów w jednym kierunku. To ja nocą przejechałam 5 stanów i ponad 1000 km, gdy okazało się, że nie mamy szans na lot samolotem, a w piątek rano musieliśmy być w Waszyngtonie.
Samodzielnie przejechałam 5 tysięcy kilometrów, licząc tylko najdłuższe trasy. W całym 2018 roku przejechaliśmy razem grubo ponad 10 tysięcy kilometrów. Po samych Stanach przejechaliśmy turystycznie ponad 2,5 tysiąca mil.
❖❖❖
Tyle tytułem szybkiego podsumowania. Zeszły rok był teoretycznie bardzo intensywny. 5 razy przeleciałam trasę Europa/Stany Zjednoczone, 4 razy przejechałam trasę Szwajcaria/Polska, w ciągu 5 miesięcy odwiedziliśmy 7 stanów, a przejechaliśmy drogami ponad 10. Dlaczego więc czuję ogromny niedosyt? Wbrew pozorom nie chodzi o liczby. Najbardziej brakuje mi łatwości przemieszczania się.
Odległości w Stanach Zjednoczonych powodują, że aby coś sensownego zobaczyć potrzeba na to naprawdę dużo czasu. Drogi wcale nie są lepsze od europejskich, tanie linie lotnicze nie istnieją. Nagle spontaniczny wypad na weekend staje się niemalże niemożliwy. Ilość miejsc w jakie możemy dotrzeć organizując się wokół jednego, góra dwóch dni jest nieporównywalnie mała do tego co oferuje Polska, Szwajcaria czy szerzej patrząc – Europa. Teraz rozumiem dlaczego wielu ludzi mieszkających w Stanach Zjednoczonych nie zna własnego kraju, a część z nich nigdy nawet nie przekroczyło granic stanu, w którym mieszkają.
Dlatego uparcie będę powtarzała: Europa jest wspaniała! A swoboda podróżowania, wartość historyczna zabytków oraz różnorodność miejsc i ofert jest nieporównywalna do innych miejsc na świecie. Naprawdę mamy powody do dumy!
Ostatnio komentowane