Jakie atrakcje dla dzieci można znaleźć w Szwajcarii? A może by tak wybrać się na śnieg w krótkich spodenkach, z górki pozjeżdżać na oponach lub w metalowej rynnie. Proszę bardzo!
W drodze do Anielskiej Góry
Engelberg
Engelberg to jeden z ważniejszych ośrodków sportów zimowych oraz turystyki alpejskiej w centralnej Szwajcarii. Polakom nazwa ta powinna się kojarzyć z Adamem Małyszem, który niejednokrotnie skakał z tutejszej skoczni Gross-Titlis-Schanze w ramach konkursu Pucharu Świata. Zimą można tu skorzystać z ponad 80 kilometrów tras narciarskich, a latem z kilkuset kilometrów górskich szlaków, tras rowerowych oraz naprawdę mnóstwa innych atrakcji jak chociażby skoki na paralotni.
Innym charakterystycznym dla miasteczka miejscem jest majestatyczne XII-wieczne opactwo benedyktynów – Benediktinerkloster Engelberg. Nazwa Engelberg – Anielska Góra, pochodzi podobno od chórów anielskich, które na szczycie pobliskiej góry Hahnen, ujrzeli: fundator klasztoru – Konrad von Sellenburen oraz mnich Adelhelm. Klasztor można zwiedzać, a jego największą atrakcją jest serowarnia. Jest to jedyna w całej Szwajcarii, w pełni funkcjonująca pokazowa fabryka sera działająca w klasztorze! Produkowane są tutaj przede wszystkim sery pleśniowe, a najbardziej znany i rozpoznawalny jest ser w kształcie dzwonu, Engelberger Klosterglocke.
Engelberg-Brunni
Ostatni raz w Engelberg byliśmy ładnych parę lat temu. Pamiętałam jaką frajdę sprawił nam wszystkim letni tor saneczkowy – to właśnie on miał być atrakcją dnia. Niestety nie sprawdziliśmy przed wyjazdem informacji, ulegliśmy złudzeniu “lata”. Wspaniała, kwietniowa aura spowodowała, że pojechaliśmy do Engelberg na pewniaka, a na miejscu okazało się, że sezon jeszcze się nie rozpoczął.
Cóż, człowiek uczy się na błędach, następnym razem najpierw zajrzę na stronę Brunni Engelberg, a na zachętę dwie mapki przedstawiające atrakcje, które oferuje wjazd BRUNNI, różne w sezonie letnim i zimowym – naprawdę polecam, każdy znajdzie coś dla siebie, również małe dzieci.
Na szczęście to Engelberg, do tego pogoda była wspaniała – mamy połowę kwietnia, a my chodzimy w krótkim rękawku. Przespacerowaliśmy się po okolicy, obejrzeliśmy zamkniętą stację kolejki Brunni i wsiedliśmy do samochodu, aby przejechać na drugą stronę miasteczka i wjechać na Titlis. Nie na sam szczyt, gdyż nasze stroje zupełnie nie nadawały się na ośnieżony szczyt lodowca…
Lodowiec Titlis-Trübsee
Na szczyt lodowca Titlis (3238 m), który góruje nad miasteczkiem, można się dostać na własnych nogach lub za pomocą kolejki górskiej na tzw. Mały Titlis (Klein Titlis 3028 m). Ostatni etap jazdy kolejką linową pokonuje się w widokowej gondoli Rotair, która obraca się dookoła własnej osi. Ze szczytu można podziwiać zapierającą dech w piersiach panoramę Alp.
Muszę także wspomnieć o najwyżej położonym moście wiszącym w Europie – Titlis Cliff Walk! Na wysokości 3041 metrów, z okazji setnej rocznicy powstania kolejki linowej Titlis, zbudowano most o długości blisko 100 metrów. Krocząc tym mostem, ma się pod sobą 500 metrową otchłań, co samo w sobie jest już niezapomnianym widokiem, a przecież wokół lodowiec Titlis i pozostałe pobliskie szczyty. Jeśli tylko jesteście w stanie stanąć na czymś takim – zapraszam.
My podczas tego spontanicznego wypadu nie byliśmy przygotowani na zdobywanie szczytów, poza tym dzieci są jeszcze za małe na aż takie wyzwania. Ponieważ jednak obiecaliśmy rozrywkę – słowa trzeba było dotrzymać.
Wjazd na Titlis podzielony jest na etapy, a każdy z przystanków oferuje szereg atrakcji. Ze względu na nasze letnie stroje i raczej znikome przygotowanie na ujemne temperatury – szczytu nie zdobywaliśmy. Wjechaliśmy za to na poziom o nazwie Trübsee (1800 m), na którym mieści się m.in. restauracja z dużym tarasem widokowym.
Widoki, widokami, ale największą atrakcją okazała się 150 metrowej długości trasa do zjazdy na mini pontonach (czynna od grudnia do kwietnia – pod warunkiem, że jest śnieg). Czyli jednak zjeżdżanie było! Wysokie stężenie adrenaliny we krwi zapewnia szybkość, odrobina strachu, a wszystkiemu towarzyszą salwy śmiechu.
Zjazd jest naprawdę szybki, miejscami wyboisty, mnie nawet odwracało tyłem – młodsze dzieci powinny zjeżdżać w towarzystwie dorosłego. Z tego, co pamiętam, atrakcja dostępna na jest dla dzieci od 6 roku życia. Nie tak często zdarzają się zabawy w śniegu w krótkich spodenkach i z gołymi nogami, o dziwo nikt z nas się nie przeziębił, ale nie będę polecała takiego stroju, bo może tylko my mieliśmy szczęście.
Polecam Engelberg, to jedno z tych miejsc w Szwajcarii, które jest atrakcyjne o każdej porze roku. Do doskonałe miejsce, aby również dzieci znalazły tam dla siebie atrakcje.
Wjazd na Titlis jest płatny, cena zależy od wysokości na którą chcemy się dostać. Natomiast większość atrakcji, które tam znajdziemy jest bezpłatna, z tą wiedzą ceny biletów powinny mniej straszyć.
Ostatnio komentowane