W lutym 2016 roku, siedząc w autokarze, który obwoził nas po Dubaju, pomyślałam, że za jakiś czas chętnie bym tutaj wróciła. Okazało się, że ten czas, to równo sześć lat.
Dzisiaj rano wylądowaliśmy w Dubaju. Poza odespaniem lotu i zrzuceniem z siebie emocji wiązanych z podróżą, nic konkretnego na ten dzień nie zaplanowaliśmy. Na dzień – nie, ale na wieczór – tak.
Ponieważ hotel mamy obok Mall of Emirates, to tam wybraliśmy się na obiadokolację. Następnie pochodziliśmy trochę po galerii. Wypiliśmy kawę w miłej kawiarence i wsiedliśmy do taksówki, aby…
Zasiąść na trybunach Sharjah Stadium w mieście Szardża. Mój Mąż jest fanem piłki nożnej. W USA miał o wiele mniej sposobności do pielęgnowania swojego hobby, ale powrót do Europy na nowo go rozbudził. I jak widać, nawet na Bliskim Wschodzie znalazł sposobność do obejrzenia meczu.
Chociaż towarzyszyłam już Mężowi na meczach w krajach arabskich, w Ad-Dausze (Katar) i Casablance (Maroko), to przyznam, że początkowo czułam się mało komfortowo. Byłam jedyną kobietą na zwykłych trybunach. Może były jakieś kobiety w lożach lub na trybunie vipowskiej, ale ja ich nie widziałam.
Najpierw wzbudziłam zdziwienie biletera. Następnie żołnierz, który sprawdzał nasze testy PCR, dopytywał czy na pewno chcę wejść na zwykłe trybuny. Później rejestrowałam zdziwione spojrzenia kolejnych mężczyzn i chłopców. Jednak gdy zaczął się mecz, wszyscy o mnie zapomnieli.
Mecz zakończył się wynikiem 1:0 i chociaż nie było to widowisko najwyższej rangi, to fajnie było zobaczyć, jak na piłkarskie emocje reagują mieszkańcy Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Jutro wstajemy o 4 rano. Mamy podziwiać wschód słońca nad pustynią z… gondoli balonu, a później zjeść śniadanie na pustyni. Nie mogę się doczekać. Kocham pustynię!
PS Wykorzystałam zdjęcia ze strony Viator, na której wykupiliśmy wycieczkę.
Ostatnio komentowane