Do Włoch przez Francję… można.
Można, tym bardziej – jeśli komuś się marzą lawendowe pola w rozkwicie, ale w tym samym czasie ma zaplanowany wypoczynek na włoskiej plaży.
Naszym pierwszym przystankiem w regionie Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże było miasteczko Orange.
Orange
To maleńkie miasteczko posiada znacznych rozmiarów atrakcję, jest to najlepiej zachowany we Francji – amfiteatr rzymski.
Tego typu teatry zwiedzaliśmy już w kilku miejscach na świecie (ostatnio w Weronie) i przyznam, że niestety oczekiwania przerosły doświadczenie. Podejrzewam jednak, że decydująca była pogoda. Amfiteatr zwiedzaliśmy tuż po ulewnym deszczu i muszę powiedzieć, że mokry kamień, zalane korytarze, mało malownicze otoczenie oraz mlecznobiałe niebo – nie skomponowały się w szczególnie ładny obraz. Przyznaję, że teatr jest dobrze zachowany, chociaż nie mogę powiedzieć, aby mnie oczarował.
Spacerując po miasteczku, widziałam zdjęcia z przedstawień, które odbywają się na scenie amfiteatru – były intrygujące. Scenografie świetlne jakie są tam wyczarowywane bywają imponujące. Zobaczyć jakiekolwiek widowisko w takiej scenerii – bezcenne.
Orange leży w dolinie Rodanu niedaleko słynnego Avignon. Ponieważ Avignon już zwiedzaliśmy, a plan mieliśmy napięty, tym razem miasto papieży odpuściliśmy, ale trzeba jasno powiedzieć – są to nieporównywalne atrakcje i mając do wyboru zwiedzanie tylko jedno z tych miasteczek, z całą odpowiedzialnością polecam Avignon.
Orange jest urocze, ale ścisłe centrum historyczne jest naprawdę miniaturowe. Hotelik w którym mieszkaliśmy znajdował się jakieś 3 minuty spaceru od amfiteatru.
Innym doskonale zachowanym zabytkiem architektury z czasów rzymskich, jest Łuk Triumfalny, który został wzniesiony w I wieku n.e., aby upamiętnić zwycięstwo Juliusza Cezara nad Galami. Jest to chyba najdalej wysunięty zabytek w miasteczku. Obie największe atrakcje dzieli (góra) 15-minutowy spacer.
Odwiedziliśmy także Muzeum niedaleko amfiteatru (bilet połączony) oraz Katedrę.
Następnego dnia zjedliśmy śniadanie w bezpośrednim sąsiedztwie amfiteatru i ruszyliśmy w drogę do Opactwa Senanque, po zdjęcie lawendowego pola…
Czy na Was podziałał czar jakiegoś amfiteatru? A może ktoś miał szczęście oglądać jakieś widowisko zorganizowane w ruinach któregoś z nich?
Ostatnio komentowane