Lubię lato. Uwielbiam słońce, błękitne niebo i ciepłe noce.
Ale tego lata noce nie były ciepłe, były gorące. Tak gorące, że nie dawały wytchnienia od żaru jaki panował za dnia.
Mimo wszystko wolę ponarzekać, że jest mi za gorąco, niż gdyby miało mi być zimno.
I chociaż z wdzięcznością przyjmuję kolejne letnie dni września, to jednocześnie przyznaję, że jestem gotowa na jasień.
Oczywiście najlepiej w jej najpiękniejszym wydaniu.
Z błękitnym niebem i promieniami słońca migoczącymi pośród wielobarwnych liści.
Chętnie zamienię sandałki na tenisówki, krótkie spodenki na spodnie, a krótki rękaw na koszulę ewentualnie leciutki sweterek.
Tak by było idealnie, a jak będzie? Zobaczymy, jak jesień przyjdzie.
Na zdjęciach salon przybierający jesienne barwy, a za oknem nadal lato.
Późne, ale nadal lato. Niech sobie trwa, niech ładuje moje baterie.
A kiedy lato zamieni się w jesień, to poproszę o tę najpiękniejszą jej odsłonę.
Obrazkowy wpis wspominkowy. Chociaż od dawna nie wprowadzam większych zmian w naszej przestrzeni, to niech salon w tych barwach zostanie tu ku pamięci, bo bardzo się z tymi kolorami polubiłam.
Ostatnio komentowane