Gdy mieszka się z dala od najbliższych jedną ze smutniejszych myśli jest strach, że ktoś odejdzie a my pozostaniemy z uczuciem, że nie zdążyliśmy się pożegnać. Pożegnać, powiedzieć coś ważnego, może przeprosić lub wybaczyć. A może po prostu zapewnić daną osobę, że była dla nas ważna, kochana.
Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą.
Mądre słowa księdza Twardowskiego brzmią trochę jak wyświechtane życzenia o zdrowiu. Niby wiemy, że zdrowie jest najważniejsze, ale do wielu z nas dociera to w pełni, dopiero jak to zdrowie jest poważnie zagrożone. Podobnie jest z kochaniem ludzi.
Wiemy, że czas szybko mija, że nie da się go cofnąć – dlaczego więc kochanie ludzi odkładamy na wieczne później. Tyle się teraz mówi o życiu w rytmie slow, o celebrowaniu chwil, zauważaniu i nie przegapianiu momentów, codzienności. A gdyby te chwile uczynić niezwykłymi i wypełnić miłością. Nie tylko własną, ale również do bliźniego.
Moja rodzina odwiedza dzisiaj cmentarze. Staje przy grobach bliższych i dalszych osób. Wspomina kim byli, co wnieśli do życia tych, którzy się z nimi zetknęli. Jacy byli i jakie było ich życie. O zmarłych nie mówi się źle – tak właśnie powinno być. Rozpamiętujmy dobre chwile, złe schowajmy w najdalsze zakamarki.
Dzień Wszystkich Świętych. To wyzwanie logistyczne, komunikacyjne a także wydatek, ale to przede wszystkim piękne święto i dobrze, że w Polsce nadal celebrowane. Ponieważ nie mieszkamy w kantonie katolickim, u nas nie jest ono specjalnie obchodzone. Gdyby nie niedziela, tutaj byłby to zwyczajny dzień pracy. A jednak głęboko zakorzeniona tradycja powoduje, że tego dnia jestem myślami z bliskimi, którzy zapalają znicze na kolejno odwiedzanych grobach.
I tego dnia myślę, mam pewność, że powiedzenie „dobro wraca” jest prawdą. Nie musi i prawdopodobnie rzadko wraca w takiej samej postaci. Może dlatego nie jest zauważane. Może dlatego mamy wątpliwości, że tak się dzieje. Ale dzieje się.
Od ponad 10 lat mieszkamy z dala od najbliższych. W tym czasie odeszły bliskie nam osoby. Najbliższa Rodzina Mojego Męża. To bardzo smutne, bo bez względu na przeżyte lata, zawsze ma się uczucie, że tych lat mogło być więcej. W tym smutku pociesza mnie jedno. Pomimo dzielącej nas odległości ze wszystkimi mogliśmy się pożegnać.
Może to marne pocieszenie, ale pokrzepiające jest to, że Mojemu Mężowi za każdym razem podarowany był ten czas. Okazja do ostatniego uścisku, ciepłych i pełnych miłości słów, do tych ostatnich chwil bliskości. To bardzo dużo. I dla osoby, która odchodzi i dla osoby, która zostaje, która będzie wspominała. Tym bardziej, że nawet mieszkając blisko siebie nie zawsze jest nam to dane.
Mój Mąż wśród szeregu zalet ma jedną, o której uprzedził mnie już na początku naszej znajomości – jest dobry. I myślę, że m.in. w takiej postaci to dobro do Niego wróciło. Nikt z Jego Najbliższych nie odszedł bez pożegnania. Wszyscy dostali okazję do wypowiedzenia ostatnich zdań i wymienienia ostatnich uścisków. To wielki dar. I przy okazji tego dnia – ogromnie za niego dziękuję.
Życzę Wam prawdziwego zwolnienia tempa i odnajdywania w pamięci tych najpiękniejszych wspomnień. I śpieszcie się tylko po to aby kochać.
Ostatnio komentowane