Tegoroczne ferie zimowe postanowiliśmy dla kontrastu spędzić w ciepłym miejscu. Długo nie mogliśmy się zdecydować na formułę, ostatecznie zdecydowaliśmy się na rejs wycieczkowcem.
Dla mnie sam fakt wejścia na pokład był bohaterstwem i jedynie wizja statku w porcie i możliwość wycieczek łagodziły moją fobię. To i… alkohol we krwi podczas rejsu, ale to nie miejsce na taką historię.
Jednym z przystanków w naszej morskiej podróży był Dubaj. Z jednej strony wszystkie te tytuły w księgach rekordów (najwyższy, najdłuższy, największy, naj…) robią wrażenie, a z drugiej – to chyba na co dzień trochę nudne, gdy wszystko wokół jest naj.
Podejrzewam, że nie będę oryginalna, gdy przyznam, że największe wrażenie zrobił na mnie widok z Burj Khalifa. Z takiej wysokości faktycznie widać, że miasto wzniesiono na pustyni. Na dole można o tym zapomnieć.
Bardzo lubię klimat souków i chociaż w Dubaju wszystko trąci mi zbyt świeżą farbą i nowością, to i tak miło było przejść się po Bur Dubai Souk (The Old Souk). Słyszałam, ale nie miałam okazji sprawdzić, że najfajniejszy z bazarów to Gold Souk.
W Dubaju widzieliśmy i/lub zwiedziliśmy:
- Dubai Museum
- Jumeirah Mosque
- Dubai Marina
- Dubai Mall
- Hotel Burj al Arab
- Hotel Atlantis The Palm
- Souk Madinat Al Jumeirah
To był intensywny i ciekawy dzień. Chociaż Dubaj nie skradł mojego serca, to z pewnością mi zaimponował. I muszę przyznać, że chętnie bym tu wróciła za jakiś czas, chociażby po to, aby sprawdzić, czy powstały tu kolejne miejsca bijące światowe rekordy w kategorii naj…
Ostatnio komentowane