Mamy autostrady w Polsce! Wymiernym tego znakiem jest fakt, że do Gdańska dojechaliśmy w 4 godziny – kto by pomyślał… – Europa!
Tym razem nie trafiliśmy z apartamentem – Kamienica Zacisze, ul. Ogarna. Lokalizacja rewelacyjna (chłopcy liczyli kroki-130), ale warunki pozostawiały wiele do życzenia. Opłaciliśmy trzy noce, ale po drugiej spakowaliśmy walizki i wróciliśmy do Łodzi.
Spaliśmy w apartamencie 22, nie widzę go na zdjęciach w Booking.com – nie wydaje mi się jednak, aby okazało się, że tylko nasz był w tak opłakanym stanie. Bród i pleśń w łazience, oberwana klapa sedesowa. Wersalka w salonie… cóż wolę nie zastanawiać się, co ona przeszła. Pajęczyny w każdym kącie trzech pokoi. Pourywane rolety w każdym oknie, nie można było ich odsłonić. Na pierwszym poziomie słabe ogrzewanie (co zimą ma znaczenie), na poddaszu zerowe (chłopcy spali w skarpetach i swetrach!). Jak wyglądają materace i pościel bez powleczenia – wolałam nie wiedzieć. Najlepiej prezentowała się kuchnia, ale my z niej nie korzystaliśmy. Nie wiem, czy tylko wyglądała czy również funkcjonuje. Połowy żarówek zwyczajnie nie było. Internet tylko z nazwy. A na przypieczętowanie – makabrycznie niesympatyczny i niepomocny portier. Problemy z zaparkowaniem samochodu. Płatność tylko gotówką. Trzeba było widocznie wyrównać doznania po Krakowie, który nas rozpieścił.
Gdańsk
Gdańsk ma zupełnie inny klimat niż Kraków. Tutaj czuć wielkim światem. Kraków to dla mnie przede wszystkim historia i nostalgiczny klimat. Gdańsk to symbol, że zachód gdzieś tam zawsze był i stąd było do niego najbliżej. Jemu, a trochę mniej nam. Takie były czasy.
Może ze względu na Sylwestrowe przygotowania, Gdańsk wydał mi się również żywszy, szybszy, bardziej kolorowy od Krakowa.
Jak oglądać zdjęcia? Kliknij w galerię lub grafikę – zdjęcie wyświetli się w oryginalnym rozmiarze. |
Pierwszy dzień a właściwie popołudnie – to spacer w okolicach ulicy Długiej (czyli samo centrum – centrum) oraz kino. Poprzedniego dnia, jeszcze w Łodzi, nie udało nam się dostać biletów i obiecaliśmy, że spróbujemy kolejnego dnia, a że akurat jesteśmy w Gdańsku. Obiecane, dotrzymane – obejrzeliśmy “Hobbit: Pustkowie Smauga”.
Wbrew pozorom, to nie my nalegaliśmy na ten tytuł. Swoją drogą jestem zdumiona, że w Polsce jest to pozycja dla widzów w wieku 7+. Wiem, że Tolkien napisał Hobbita jako bajkę dla dzieci, ale dla mnie filmowa adaptacja, jest jednak zbyt “obrazowa”. W Szwajcarii ten film można oglądać od 12 lat lub w towarzystwie osoby dorosłej od 10 lat.
Jak na trzygodzinny seans – całkiem dobrze to zniosłam szczególnie, że nie są to moje klimaty. Jeszcze jedno różni Szwajcarię – przerwa w projekcji filmu. Zwyczajowo, w połowie filmu następuje pauza. Ma to miejsce podczas projekcji filmu każdej długości, natomiast podczas tych dłuższych – naprawdę się przydaje.
Po seansie, chłonąc wieczorny klimat Gdańska, powolnym spacerem zakończyliśmy dzień.
Jak oglądać zdjęcia? Kliknij w galerię lub grafikę – zdjęcie wyświetli się w oryginalnym rozmiarze. |
Ostatnio komentowane