Ponieważ dzisiaj Dzień Dziecka pomyślałam, że to dobry moment, aby pojawił się wpis w kategorii CHŁOPAKÓW ROZMOWY, czyli UŚMIECHNIJ SIĘ. Z okazji święta post będzie wyjątkowy, bo będzie zawierał kilka historyjek. Łączy je wszystkie osoba naszego Młodszego Syna oraz… angielski.
Igorek od roku uczy się angielskiego. W szkole – dwa razy w tygodniu. Na kursie językowym – raz w tygodniu, we wtorki. Jakiś czas temu Mąż rozmawiał ze starszym z braci o ewentualnym wyjeździe na mecz. Ponieważ Igorek przysłuchiwał się rozmowie, został zagadnięty :
– Igorku, może pojedziemy 28 kwietnia na mecz Barcelony z Getafe?
– Dobrze, a jaki to jest dzień tygodnia?
– Wtorek.
– A, to we wtorek nie mogę, mam angielski. 🙂
Czy ta obowiązkowość nie jest ujmująca. I najwyraźniej procentuje…
Oceny z angielskiego Igorek przynosi celujące. Na tym etapie nauki może to jednak niewiele mówić. Dlatego ogromną radość sprawiają nam twarde dowody, że Mały coś tam po angielsku kuma.
Wspominałam, że w marcu Igorek z okazji urodzin poleciał z Tatą na jeden dzień do Londynu. Program zwiedzania wypełniony był po brzegi, dzień wyczerpujący, ale pełen wrażeń. Dość powiedzieć, że Igorek był tak zmęczony, że przespał alarm, który zawył w nocy w hotelu, ale o tym trochę później.
Historyjki, które Mąż na bieżąco podsyłał mi w smsach, pokazują, że Igorek nie tylko rozumie treść przekazu, ale nawet łapie osobliwy angielski humor.
Wycieczka statkiem po Tamizie, zwieńczenie całego dnia spędzonego w Londynie. Przewodnik wita gości na pokładzie. “Domyślam się, że wielu spośród Was to obcokrajowcy. Those who do not understand me, please raise your hand.” Błysk uśmiechu przebiega przez zmęczoną twarz Igorka – odtąd bardzo pilnie słucha statkowego wodzireja. 🙂
Po paru minutach wycieczkowicze mijają stary, zabytkowy żaglowiec, który przykuwa ich uwagę, błyskają lampy aparatów. Przewodnik pyta: “Kto z was oglądał Piratów z Karaibów?” Podnosi się las rąk. (To jeden z ulubionych filmów Igorka, więc także nastawia uszu.) ”This ship has nothing to do with that movie”. Igorek zaśmiewa się w najlepsze. Jest przeszczęśliwy widząc, że Tata też zassał humor przewodnika, chociaż Tata Piratów z Karaibów nie oglądał. 😉
W hotelu w środku nocy budzi Moich Chłopaków alarm. Muszą natychmiast opuścić budynek, przed którym już zgromadziła się rzesza zaspanych gości, poubieranych w piżamy i szlafroki. Powoli narasta zniecierpliwienie spowodowane brakiem informacji i dalszych instrukcji. Obok Chłopaków stoi Anglik w średnim wieku i zwraca się do Igorka z bardzo poważną miną “I hope we are going to be in the news…” Zmęczona i wciąż lekko przestraszona buzia Małego znów rozpromienia się szczerym uśmiechem.?
Igorek po powrocie, streszczał bliższej i dalszej rodzinie londyńskie historyjki. Z upodobaniem cytował wszystkie angielskie zdania. Nie ma to jak kontakt z żywym słowem.
Nikt nie ma wątpliwości, że warto się uczyć języków obcych. Nie dość, że można się porozumieć, to do tego jeszcze pośmiać. Duma nas rozpiera, a przy okazji Dnia Dziecka musiałam się trochę naszymi Chłopcami pochwalić. ??
Aby być sprawiedliwą, zaznaczyć muszę, że Bartuś również z czwartym językiem świetnie sobie radzi. Tfu, tfu – aby nie zapeszyć. 😉 Po wakacjach jeszcze język francuski do tego dojdzie. A to już będzie wyzwanie zupełnie innej wagi. Mam tylko nadzieję, że Bartusiowi wystarczy zapału.
Ponieważ post wyszedł mi zaskakująco długi, to po angielsku Igorek powie coś następnym razem. Dużo uśmiechu Kochani.
Ostatnio komentowane