W zeszłym roku w sierpniu spacerowałam po Mieście Lwa. Jak ten czas szybko leci. Czas najwyższy zamknąć singapurski rozdział. Jednym wpisem się nie uda, ale to z pewnością końcówka. Planując zwiedzanie Singapuru wiedziałam, że nie odpuszczę tego miejsca. Dzisiaj zapraszam na krótki spacer po dzielnicy
Little India
Indyjską dzielnicę Singapuru zwiedzałam w nie najlepszej formie. Cały poprzedni dzień spędziłam w pokoju hotelowym i następnego dnia nadal źle się czułam. Jednak po południu postanowiłam dzielnie wyściubić nos z hotelu. Do Little India pojechałam przed godzinami wieczornego szczytu, gdyż na większe wyzwanie nie byłam jeszcze gotowa.
Dzielnica Little India, podobnie jak China Town, najbardziej urokliwa staje się wieczorem i właśnie wtedy warto ją odwiedzić, np. po to aby skosztować tutejszych specjałów. Mój żołądek od rana płatał jeszcze figle, więc ja o jedzeniu nie myślałam. Większość restauracji była jeszcze zamknięta, główny plac całkowicie pusty. Nie poczułam mieszaniny zapachów unoszących się z gotowanych potraw, ale na to właśnie liczyłam.
Little India jest naprawdę little. Przynajmniej jeżeli chodzi o tą najstarszą, najbardziej kolorową część, ale warto się tutaj wybrać. Nawet ja, chociaż odwiedzałam dzielnicę w momencie jej uśpienia, poczułam odmienność tego miejsca. Soczyste kolory, zapachy przypraw sprzedawanych na ulicy, fantazyjne stroje, gabloty ociekające wyrobami ze złota i girlandy kwiatów – tam rzeczywiście tak jest.
Trzeba uczciwie przyznać, że w porównaniu do innych dzielnic Singapuru jest tu znacznie brudniej. Między świątyniami, sklepikami i domami łatwiej dostrzec ubóstwo niż w innych częściach Miasta Lwa. Tutaj wszystko nabiera trochę większych kontrastów. Kipi kolorem, zapachem i niepowtarzalnym klimatem o różnych odcieniach.
Little India to enklawa trzeciej co do wielkości społeczności etnicznej zamieszkującej Singapur. Moim zdaniem warto wybrać się tam chociaż na krótki spacer.
Zobacz inne miejsca w Singapurze:
Ostatnio komentowane