Sierpień to miesiąc skrajności. W pierwszym tygodniu mieliśmy jeszcze wakacje. W drugim rozpoczęła się szkoła i jak to w Szwajcarii, również wszystkie inne zajęcia dodatkowe. W środkowej części miesiąca przez 2 tygodnie byłam z chłopcami sama. W ostatnim tygodniu sierpnia u Bartusia rozpoczął się dwutygodniowy okres egzaminacyjny, tzw. Check P6. W minionym miesiącu nawet pogoda była skrajna. Od upałów bliskich 40 stopniom, po temperaturę ledwo powyżej 10 stopni. Sierpień…
Wakacje
O części wakacyjnej wspomniałam już przy okazji lipcowego wpisu. 1 sierpnia to w Szwajcarii dzień Święta Narodowego. Tym razem nie podziwialiśmy fajerwerków z naszego tarasu, ale za to kilka dni później mogliśmy je oglądać w Zagrzebiu. 5 sierpnia Chorwacja świętuje Dzień Zwycięstwa i już dzień wcześniej niebo rozświetlały fajerwerki. W przyszłym roku na urlop chyba wybierzemy się właśnie do Chorwacji – przynajmniej taki kierunek chce obrać Igorek.
Nowy rok szkolny
10 sierpnia chłopcy rozpoczęli kolejny rok szkolny. Igorek jest w 4 klasie. W naszej szkole co 3 lata zmienia się wychowawca. Igorek ma kolejną nową wychowawczynię. Jego klasa weszła do grupy starszaków, a ponieważ nie ma u nas klasy 5, są drugą najstarszą grupą w szkole. Dla Bartusia to ostatni rok nauki w Szkole Podstawowej (Primarschule) – 6 klasa. W tym roku dowiemy się, do którego z trzech rodzajów gimnazjum dostanie się nasz Starszy Syn.
Nowa logistyka
Mam wrażenie, że każdy kolejny rok szkolny jest największym wyzwaniem dla mnie – szofera chłopaków. Największe kuku zrobiłam sobie sama, godząc się na środowe lekcje gitary. Pozostałe zajęcia dodatkowe stykają się godzinowo, a ja próbuję na czas dowozić i odbierać chłopaków. Jeszcze mi się udaje, ale jak przyjdzie zima, będę bezgranicznie wdzięczna za bezśnieżną aurę. Wiecie może jaka ma być w tym roku zima?
Slalom z przeszkodami
Wiecie co jest jedną z najbardziej uciążliwych rzeczy w Szwajcarii – wszechobecne remonty dróg i autostrad. W poprzednim mieszkaniu mieszkaliśmy 4 lata. Przez 3 lata droga, z której skręcało się na nasze osiedle przechodziła gruntowną renowację. 3 lata! Od czasu jak wprowadziliśmy się do obecnego mieszkania, w najbliższym otoczeniu ciągle trwają jakieś remonty. Wymiana rur. Wymiana okablowania. Wymiana nawierzchni.
Wiedziałam, że ten czarny dzień kiedyś nadejdzie i dopadnie również naszą ulicę. Od 3 tygodni trwają prace przygotowawcze do zmiany nawierzchni. A ponieważ jest to wąska droga prowadząca stromo w górę – mieszkamy na szczycie, wjazd na naszą górkę stał się niesamowitym wyzwaniem. Przy moich logistycznych wariacjach i wielokrotnych podjazdach i zjazdach, dosyć mam zarówno ja, jak i robotnicy, który muszą ustępować mi drogi.
Skończyło się na tym, że sporą część dnia spędzam w samochodzie. Mam tu teraz mobilne biuro, czytelnię i przechowalnię. I wiecie co? 40 minut w takich okolicznościach, to znacznie więcej czasu niż 40 minut w domu, w którym zawsze robię dziesiątki rzeczy naraz.
Taras
W sierpniu Mój Mąż sporą część czasu pracował w Stanach. Przez blisko 2 tygodnie, zamiast leżeć i pachnieć (zawsze to sobie obiecuję) walczyłam z najcięższymi pracami w domu. Zabrałam się wreszcie za taras, a to niekończąca się historia. Ruszysz jedną donicę, a za nią idą kolejne. Do tego wysadzanie, przesadzanie i sadzenie. Worki ziemi, torfu i kory. Najcięższa fizycznie praca w domu. Zawsze opłacona bólem krzyża. A później patrzę na to wszystko przez okno, bo przecież pada deszcz…
Kurs na wysypisko
Po tarasie zabrałam się za komórkę. Przejrzałam swoją szafę z ubraniami. Szuflady i inne tajemne miejsca. Wyniosłam i wywiozłam niezliczoną ilość worków z rzeczami do wyrzucenia oraz do puszek typu PCK. Zaprzyjaźniłam się z panem Danielem, który pełnił dyżur na wysypisku. Pomagał mi rozładować samochód, który dwa razy wypełniłam po dach.
Mini punkt dowodzenia
Już Wam kiedyś pokazywałam swoje wędrówki z komputerem. Od czasu, gdy dostałam od Męża laptopa jestem jeszcze bardziej mobilna. Ale mimo to, najlepiej czuję się w zorganizowanej przestrzeni. Dlatego zrobiłam w salonie maleńkie przemeblowanie. Właściwie kosmetykę. Tyle że u mnie to idzie lawinowo.
W salonie ponownie zawisły zasłony. Z przedpokoju zabrałam stolik, więc musiałam w zamian powiesić tam półkę. To oznaczało wiertarkę udarową i wywiercenie 10 dziur. Później okazało się, że wywierciłam je zbyt wysoko (nie wiem czemu uznałam, że tym razem powieszę ją wyżej) – musiałam wywiercić kolejnych 10 otworów. Dałam radę. Drobna kosmetyka wnętrz przeprowadzona, a ja mam swoje mini stanowisko dowodzenia w salonie.
Check P6
Końcówka sierpnia to rozpoczęcie dwutygodniowego okresu testów dla klas 6, tzw. Check P6. To właściwie absurd, który powinnam umieścić we wpisach dotyczących szwajcarskiej szkoły. Nie minął miesiąc od rozpoczęcia nowego roku szkolnego, a uczniowie klas 6 piszą testy, które tylko z nazwy sprawdzają wiedzę zdobytą w klasie 6. Testy z przedmiotów: niemiecki, angielski i matematyka przeprowadzane w tym czasie mogą co najwyżej sprawdzić wiedzę zdobytą w poprzednim roku szkolnym. Czy tylko mnie to dziwi?
A po co to? Przede wszystkim chodzi o porównanie szkół. Ocena jest liczbą procentową. Nie ma bezpośredniego wpływu na ocenę półroczną, ale wynik może być brany pod uwagę, gdy będzie zapadała decyzja, do którego gimnazjum dostanie się uczeń. Trzymajcie kciuki za Bartusia.
Taki był nasz sierpień. U Was prawdopodobnie było bardzo wakacyjnie – wstawiajcie zdjęcia w komentarzach. Pamiętacie, że Disqus daje Wam możliwość dołączania zdjęć. Każdemu odważnemu stawiam czekoladę. Szwajcarską czekoladę.
Ostatnio komentowane