Wakacje 2017-dzień 6
Nie ma co się oszukiwać, Tirana nie jest Paryżem czy Rzymem Albanii. Używanie słów zwiedzanie, zabytki czy atrakcje, to określenia sporo na wyrost, ale mimo tego, my Tiranę odwiedziliśmy już drugi raz.
Pierwszy raz odwiedziliśmy Tiranę parę lat temu. Spędzaliśmy urlop w Czarnogórze i wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę autokarem do stolicy Albanii.
Pamiętam, że zamiast samochodów spodziewaliśmy się na drogach osłów i koni i chociaż to biedny kraj, to jednak nie było tak źle. W dodatku zjedliśmy tam jeden z najlepszych obiadów, we włoskiej restauracji w centrum Tirany, za który bez problemu zapłaciliśmy kartą kredytową.
Tamten wyjazd był dla nas miłym zaskoczeniem, chociaż biedę i zaniedbania widać było wszędzie.
Tym razem chodziło nam o pokazanie miasta Chłopcom. Aby wiedzieli, że takie miejsca są i że na świecie ludzie żyją w bardzo różnych warunkach. Wiedzieliśmy czego się spodziewać i zaskoczenia nie było. Nie jestem pewna czy coś się przez te lata zmieniło? Może wtedy nie było napisu I❤️TIRANA, ale restauracja była na miejscu, bunkry i odrapane budynki także.
Mimo wszystko spacer po stolicy Albanii był dla nas swego rodzaju atrakcją i odskocznią od leniuchowania na plaży. Chociaż nie odpoczynkiem, bo zwiedzanie miasta w upale, było straszliwie męczące.
Ostatnio komentowane