Wizytę w Tuluzie odnotowuję czysto kronikarsko. Krótki spacer, obiadokolacja w restauracji na Placu du Capitole, aspiryna i kołdra naciągnięta pod sam nos. Ech ten kwiecień.
ABY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA W ORYGINALNYM ROZMIARZE, KLIKNIJ W WYBRANĄ GRAFIKĘ.
Pogoda w Tuluzie była jeszcze mniej wiosenna niż w Perpignan. Przeziębienie, z którym wyjeżdżałam z domu, w Tuluzie sięgnęło zenitu. Niewiele, a właściwie nic nie mogę powiedzieć o mieście. Może kiedyś tam wrócimy, ale najchętniej w pełni lata.
KONTYNUUJ CZYTANIE – te wpisy mogą Cię zainteresować:
Koniec lipca to szczyt kwitnienia lawendy we Francji. Można jednak znaleźć miejsca, gdzie kwitnienie…
W tym roku planowałam uczcić urodziny Mojej Siostry, objazdem po alzackich miasteczkach. Udało nam…
Od dwóch tygodni towarzyszy nam astronomiczna wiosna. Tutaj w Szwajcarii oznaki wiosny były już…
Od wczoraj jesteśmy już w domu. Wyjechaliśmy już w czwartek, więc pierwsze świąteczne dni…
Skorzystaliśmy dzisiaj z pięknej pogody i dalszego otwierania się granic po pandemicznym zamknięciu…
Do Włoch przez Francję można. Można, tym bardziej – jeśli komuś się marzą lawendowe pola w…
Ostatnio komentowane